Już przywykliśmy do wczesnego wyruszania z hostelu, więc i tym razem nie zdziwiliśmy się zbytnio słysząc wyrok: "musimy wstać o świcie". Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, iż spokojnie moglibyśmy obudzić muezzina i zagnać do pracy.
Tego dnia naszym celem była Casablanka. Jechaliśmy tam tylko z jednego powodu- meczet Hassana II. Jeszcze przed wylotem z Polski był nieodłącznym i nienaruszalnym elementem tej wyprawy. Tym bardziej cieszyliśmy się, kiedy bez większych problemów wszystkim udało się znaleźć we wnętrzu tej cudownej budowli.
Trzeci największy na świecie meczet z najwyższym minaretem w świecie arabskim jest jednym z nielicznych dostępnym dla niemuzułmanów. W samej jego sali modlitewnej może pomieścić się 25 tysięcy osób (!). Niesamowity dla nas był także bogato zdobiony dach, który w lecie jest otwierany, ogrzewana podłoga oraz automatycznie otwierane drzwi o masie, uwaga, 52 ton! W jego podziemiach znajduje się łaźnia, której otwarcie jest z roku na rok przesuwane i raczej nie doczeka się tego wydarzenia ze względu na turystów.
Dziedziniec pełen jest roślinności, która idealnie współgra z samym meczetem. Udało nam się także nagrać wzywanie muezzina do popołudniowej modlitwy (filmik dostępny w multimediach).
Oczarowani niezwykłością miejsca, ruszyliśmy do Meknes, które było miejscem naszego noclegu.