Geoblog.pl    bliskowschodniacy    Podróże    Maroko    Makareszańskich wędrówek dalszy ciąg.
Zwiń mapę
2011
15
lut

Makareszańskich wędrówek dalszy ciąg.

 
Maroko
Maroko, Marrakech
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3697 km
 
Ogrody Jardin Majorelle, do których dotarliśmy tego dnia, zachwyciły wszystkich bez wyjątku. Rośliny swymi kolorami oddziaływały na nasze zmysły, co poniekąd pozwoliło nam zrelaksować się po bieganiu poprzedniego dnia i sprawiło, że jakoś lepiej znosiliśmy zaczepki Arabów. Każdy element znajdujący się w ogrodzie idealnie współgrał z resztą. Myślę, że gdybyśmy byli mieszkańcami Marrakeszu, przychodzilibyśmy tu dosyć często, szczególnie szukając spokoju w trakcie sesji. Ukoronowaniem spaceru była wizyta w kawiarni, która bardziej przypominała palmiarnię nowobogackich Amerykanów, aniżeli miejsce spotkania z przyjaciółmi.

Zanim jednak weszliśmy do Jardin Majorelle, udało nam się wejść do największej marokańskiej medresy, czyli szkoły koranicznej. XIV- wieczna medresa Ben Youssufa ma aż 130 celi dla swych uczniów i pokryta jest w arabskie inskrypcje i wzory geometryczne. Podobno zdjęcie w wąskim okienku zrobione z dziedzińca gwarantuje szczęście, dlatego fotografowaliśmy się nawzajem, tak "na wszelki wypadek".

Niedaleko medresy znajdowała się kubba Ba'adijjin- sala do ablucji jeszcze z czasów Almorawidów, przy której nie omieszkaliśmy nie zatrzymać się i popatrzeć. Wstąpiliśmy także do Musee de Marrakesh, do którego wejście zapewnił nam bilet z medresy. Tu podziwialiśmy szeroko pojętą sztukę marokańską- dywany, biżuterię, meble, ceramikę i ubrania, a na samej górze przyuważyliśmy izbę udekorowaną na podobieństwo arabskiego pomieszczenia.

Po zakończonym zwiedzaniu, a także jedzeniu, przeszliśmy się na dworzec w celu sprawdzenia odjazdów pociągów do różnych miast i zaplanowaniu dalszej części podróży. Spodziewaliśmy się obdrapanego baraku stojącego gdzieś na obrzeżach Marrakeszu. Tymczasem oczy nam wyszły z orbit na widok "skromnego" budynku dworcowego, który gdyby został przeniesiony do Krakowa, to z całą pewnością byłby utożsamiany z Galerią Krakowską, a nie swoim krakowskim odpowiednikiem. Marokańskie flagi łagodnie powiewające na wietrze, czyściutkie płytki, fontanna, palmy i sam budynek gdzieniegdzie zdobiony ornamentami, wprawiły nas w ogromny szok na co najmniej kilkadziesiąt sekund...

Porównywalnym do dworcowego budynku odkryciem były stroje marokańskiej ludności. O ile płaszcz i pod nim piżama bardzo nas nie zdziwiły, o tyle obiektem naszego zainteresowania stały się skórzane klapki za małe o dwa numery, nazwane przez nas uroczo popierdalałkami. Do tego Arabki (Arabowie też, chociaż w mniejszym stopniu) zakładały skarpety frotte ozdobione wzorkami typu słoneczka, bałwanki i chmurki. Hitem tego sezonu był kolor żółty, dlatego największe "Fashion Victims" naszej grupy zakupiły buty, by pewnego pięknego dnia przyjść w nich na uczelnię. Relację z tego donieosłego wydarzenia, mam nadzieję, będziecie mogli przeczytać już niebawem, więc... trzymajcie rękę na myszce!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 10 wpisów10 0 komentarzy0 77 zdjęć77 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróże
08.02.2011 - 17.02.2011